Local view for "http://purl.org/linkedpolitics/eu/plenary/2011-07-06-Speech-3-072-000"

PredicateValue (sorted: default)
rdf:type
dcterms:Date
dcterms:Is Part Of
dcterms:Language
lpv:document identification number
"en.20110706.2.3-072-000"6
lpv:hasSubsequent
lpv:speaker
lpv:spoken text
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@pl16
lpv:translated text
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@cs1
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@da2
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@de9
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@el10
"Mr President, honourable Members, firstly I must, of course, begin by thanking you for your words, both for those words which were unequivocal in their support for the vision of our affairs which I presented, but also for all the other contributions; they expressed a little less enthusiasm, but they confirmed the purpose of this debate; they confirmed the reason for having the European Parliament and they confirmed the belief of even the most sceptical in this Chamber that we built this building precisely so that in it we could exchange our views, and that includes our views on the future of Europe. Thank you very much, too, for those words which – as someone here rightly noted – were compliments. They were compliments which were, I think, meant more for my country than for me personally. In closing, I know I have not answered all the questions and have not responded to everything that was said. I have not lectured anyone here, Mr President, and I certainly am not going to do so. That is not my role, and I would not risk doing anything so reckless. However, there were some questions or statements to which, in my opinion, we should not respond emotionally, because statements which go as far as to be humiliating to every true European, or which strike at the fundamental principles of the equality of every human being, irrespective of race, nationality or place of birth, I understand as discrediting those who make them, and not the nations referred to in them. Even if we do sometimes hear the sceptical voices of Poles here, in my country today, the level of clear support for Europe is impressive. We have often boasted about this, but then it is something which is worth mentioning repeatedly. After several years of membership, which have been good but not at all easy years, over 80% of Poles are very satisfied with the fact that we are in the European Union. That energy and belief in the reason for our work is something I wanted to convey here. I am not the source of this belief. I am, today, only someone who is reporting the fact that there is a nation in Europe which almost in its entirety believes in the Europe we have in common. Perhaps I did not speak very precisely about a certain initiative of which you reminded me here; an initiative which is also going to provide practical confirmation of my conviction that working with Parliament is not just a matter of ingratiation. We are not talking about working together because this is what we are supposed to say in Parliament. It really is our conviction that since we do want more integration, but do not want bureaucratisation or poor practice, we must involve the European Parliament and national parliaments in the most important debates. This is why we have proposed holding a conference in the autumn on the future of European finance, an open debate in which Parliament and representatives of national parliaments will play a leading role. Naturally, the Commission and the Council will also take part in the debate. We are convinced that to speak with courage and without hypocrisy about the future of Europe, we must also speak about the future of European money. We hope the conference will confirm this. It is also only a sign of things to come, because we would like this open debate to become something permanent in the future. We would also like to make intensive efforts for calm and constructive debate about the budget. I have not concealed this intention; we want to protect the European budget from measures which could reduce Europe’s ability to work as a whole. We talked a lot about Schengen in the context of two matters which were mentioned: the Danish decisions and the dreams or expectations of Romania and Bulgaria in relation to joining the Schengen area as soon as possible. As for the actions of Denmark, but also as for some statements which have been made recently by the European Council, I am a vigorous opponent of any kind of restriction on internal movement under the pretext of problems over migration, and am more in favour of strengthening external borders. Recent Danish actions may cause us concern, because they can be seen as a further signal that full freedom of movement around the European Union may be threatened in the future. As we also heard here, freedom of movement in the European Union is being treated as a curse and not a blessing. Therefore, in my opinion, we should work with the Commission to find measures which will guarantee the free movement of people and, at the same time, protect Europe from the adverse effects of illegal migration or other similar circumstances. As for Romania and Bulgaria: every Member State of the European Union which meets the technical and organisational requirements for being in the Schengen area – as do Romania and Bulgaria, and this has been confirmed, too, by the Commission – should be in Schengen. We establish requirements, conditions and criteria so that countries which meet them can benefit from this basic principle. It was asked here if the Presidency is going to work for policy which benefits the entire Union, so that joint decisions are not made under the dictates of the largest Member States. However, there were also voices which questioned the need to strengthen the European institutions. We have to make up our mind about this. No one, I suppose, wants a situation in which one, two or three Member States impose their selfish point of view on anyone because of their strength. We built the European institutions – and even after Lisbon there is still a rotating Presidency – so that the different potentials of Member States can be evened out by Union policy, but for this we need strong institutions. It will be our ambition to direct the work of the European Union by acting in conjunction with others, so that everyone will feel they are equally empowered participants. However, this will only be possible when we stop questioning such institutions as the European Commission and instead believe in the reason for strengthening them. It is then that we will have the tools for putting Union policy into effect. If we do really want to have policy which works for the whole Union, we must have strong Union institutions – the Commission, Parliament and others – otherwise we are deceiving ourselves. I also want to reassure everyone about what was said during the debate by several Polish Members of the House. The date of parliamentary elections in Poland is, in fact, set by the constitution. The government has nothing to do with choosing the date of elections. Elections in Poland are held on a date which is determined by the constitution. It is not very good that the elections will be held during the Presidency, but we will take care that these two situations do not conflict with each other. No motion was tabled in the Polish Parliament for an early dissolution. I think it is better to have democratic government which keeps to constitutional dates than an executive which makes use of any pretext to shorten or extend a term of office. That is what happened, for example, in Poland in the case of my predecessors, who shortened their term of office. It was in fact they who decided that our Presidency would coincide with the elections, and not I. It is our ambition to support negotiations with Ukraine on association and increased trade. I was in Kiev several months ago, and I think that I made known my intention very clearly – as Prime Minister of a government which was soon to hold the Presidency – to make use of what is currently the best possible climate for Ukraine and the European Union in terms of the association agreement. This requires great effort from Ukraine, because by entering into the association agreement, it is Ukraine which will have to respect our common principles. I think that everything is going extremely well. I do agree that this is precisely the moment at which, while respecting all the rules and not just making things easier, we should dot the next i for Ukraine – and also for other countries. I am certain that during these six months, the progress made in a number of negotiations will be satisfactory. I will do everything to ensure that this will be the case. I know that a priority – and a permanent one – for a significant part of this House are ecological matters, and that this includes climate in particular. However, when I have met with you in different places, I have never been dishonest with any of you. My, or rather, the Polish point of view is perhaps not sufficiently enthusiastic to achieve full approval from the pro-climate or pro-ecological avant-garde. I want to assure everyone that I do understand very well the difference between forcing national interest during various negotiations carried out under the banner of the European Union and holding the Presidency, and with the best will and with the help of all the available tools and my own personal skills, I will work on behalf of Europe, and that includes preparation for Durban. I am certain we will find a solution which will not harm Europe in her ambitions for growth and development and which will also respect our current mutual obligations and arrangements."@en4
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@es21
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@et5
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@fi7
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@fr8
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@hu11
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@it12
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@lt14
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@lv13
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@mt15
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@nl3
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@pt17
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@ro18
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@sk19
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@sl20
"Panie Przewodniczący! Drodzy Państwo! Przede wszystkim muszę oczywiście zacząć od podziękowań za Wasze słowa, zarówno za te słowa, które były jednoznacznym wsparciem dla sposobu widzenia naszych spraw, jakie zaprezentowałem, ale też za wszystkie inne wystąpienia, które wyrażały trochę mniej entuzjazmu, ale potwierdzały sens tej debaty, potwierdzały sens istnienia Parlamentu Europejskiego, potwierdzały wiarę nawet najbardziej sceptycznych na tej Sali w to, że po to budowaliśmy ten gmach, żeby właśnie w nim wymieniać nasze poglądy, także na temat przyszłości Europy. Bardzo dziękuję również za te – jak ktoś tu słusznie zauważył – komplementy. Komplementy bardziej, jak sądzę, pod adresem mojego kraju niż moim osobistym. Kończąc, wiem, że nie odpowiedziałem na wszystkie pytania ani nie zareagowałem na wszystkie wypowiedzi. Chociaż nie jest to moją rolą, Panie Przewodniczący, przyznaję, że nikogo tutaj nie pouczałem i na pewno nie będę tego robił. Nie jestem samobójcą! Ale na niektóre pytania czy wypowiedzi moim zdaniem nie należy reagować w sposób emocjonalny, ponieważ nawet poniżające dla każdego prawdziwego Europejczyka wypowiedzi godzące w fundamentalne zasady równości każdego człowieka, niezależnie od rasy, narodowości, miejsca urodzenia, odbieram jako kompromitujące ich autorów, a nie nacje w nich wymieniane. Rzeczywiście, nawet jeśli czasami tutaj słychać sceptyczne głosy Polaków, dzisiaj w moim kraju wskaźnik jednoznacznego wsparcia dla Europy jest imponujący. Wiele razy się tym chwaliliśmy, ale jest to fenomen, o którym warto często mówić. Po tych kilku latach, które były dobrymi, ale wcale nie łatwymi latami, ponad 80% Polaków jest bardzo zadowolonych z tego, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Tę energię i wiarę w sens naszych działań chciałem tutaj przekazać. Nie jestem jej źródłem. Jestem dzisiaj tylko przekazicielem informacji, że jest taki naród w Europie, który prawie w całości wierzy w naszą wspólną Europę. Być może nie do końca precyzyjnie mówiłem o pewnej inicjatywie, o której tutaj przypomnieliście mi Państwo, inicjatywie, która w sposób praktyczny ma też potwierdzić moje przekonanie, że współpraca z Parlamentem to nie tylko kokieteria. Mówimy o współpracy nie dlatego, że tak wypada mówić w Parlamencie. Naprawdę naszym przekonaniem jest, że skoro chcemy więcej integracji, a nie chcemy biurokratyzacji czy złej rutyny, to musimy angażować Parlament Europejski i parlamenty narodowe w najważniejsze debaty. Stąd nasza propozycja, żeby jesienią zorganizować konferencję o przyszłości finansów europejskich, otwartą debatę z Parlamentem i przedstawicielami parlamentów narodowych w roli głównej. Oczywiście w debacie tej wezmą też udział inne instytucje: Komisja i Rada Europejska. Jesteśmy przekonani, że mówiąc z odwagą i bez hipokryzji o przyszłości Europy, trzeba także mówić o przyszłości europejskich pieniędzy. Niech to będzie potwierdzenie. Jest to także tylko znak, bo chcielibyśmy, aby w przyszłości ta otwarta debata miała charakter permanentny. Chcielibyśmy także intensywnie pracować na rzecz spokojnej i konstruktywnej debaty budżetowej. Nie ukrywałem tej intencji, chcemy uchronić budżet europejski przed działaniami, które mogłyby zredukować możliwości działania Europy jako całości. Rozmawialiśmy dużo o Schengen w kontekście dwóch spraw, które doszły do głosu: są to duńskie decyzje i marzenia czy oczekiwania Rumunii i Bułgarii związane z jak najszybszym przystąpienia do strefy Schengen. Jeśli chodzi o działania Danii, ale także o niektóre wypowiedzi w czasie ostatniej Rady Europejskiej, jestem zdecydowanie przeciwnikiem jakiegokolwiek ograniczania ruchu wewnętrznego pod pretekstem problemów migracyjnych, a opowiadam się bardziej za wzmacnianiem granic zewnętrznych. Ostanie działania duńskie mogą niepokoić jako kolejny sygnał, że pełna swoboda przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej może być w przyszłości zagrożona. Jak słyszeliśmy również na tej Sali, swoboda przemieszczania się w Unii Europejskiej jest traktowana jako przekleństwo, a nie jako dobrodziejstwo. Dlatego moim zdaniem wspólnie z Komisją powinniśmy szukać takich środków, które zagwarantują swobodę przemieszczania się ludzi, a jednocześnie uchronią Europę przed negatywnymi skutkami nielegalnych migracji lub innych zdarzeń o podobnym charakterze. Co do Rumunii i Bułgarii, każde państwo członkowskie Unii Europejskiej, które tak jak Rumunia i Bułgaria wypełnia – także w ocenie Komisji – techniczne i organizacyjne wymagania, aby być w strefie Schengen powinno znaleźć się w strefie Schengen. Formułujemy wymagania, warunki i kryteria po to, żeby spełniające je państwa mogły skorzystać z tej podstawowej zasady. Padło tu pytanie, czy prezydencja będzie działała na rzecz polityki wspólnotowej, a więc w taki sposób, aby w momencie podejmowania wspólnych decyzji nie dochodziło do dyktatu największych państw. Ale równocześnie pojawiały się głosy kwestionujące potrzebę wzmacniania instytucji europejskich. Musimy się na coś zdecydować. Nikt, jak sądzę, nie chce, aby w Unii Europejskiej 1, 2 czy 3 państwa ze względu na swój potencjał narzucały komukolwiek swój egoistyczny punkt widzenia. Po to budowaliśmy instytucje europejskie, po to także nawet po Lizbonie jest rotacyjna prezydencja, aby różnice potencjałów pomiędzy państwami Unii niwelować polityką wspólnotową, ale do tego potrzebne są mocne instytucje. Naszą ambicją będzie takie współkierowanie pracami Unii Europejskiej, aby wszyscy czuli się jej równoprawnymi uczestnikami, ale możliwe to jest wtedy, kiedy nie kwestionujemy takich instytucji, jak Komisja Europejska, tylko wręcz przeciwnie, wierzymy w sens ich wzmacniania. Wtedy mamy narzędzia do realizowania polityki wspólnotowej. Jeśli naprawdę chcemy mieć politykę wspólnotową, musimy mieć mocne instytucje wspólnotowe: Komisję, Parlament i inne. Inaczej oszukujemy samych siebie. Chcę uspokoić też wszystkich odnośnie do kilku głosów eurodeputowanych z Polski, które pojawiły się w trakcie dyskusji. Termin wyborów u nas rzeczywiście wyznacza konstytucja. Rząd nie ma nic wspólnego z wyborem terminu wyborów. Wybory w Polsce odbędą się w terminie konstytucyjnym. Niedobrze, że wypadnie to w trakcie prezydencji, ale zadbamy o to, aby oba te procesy nie kolidowały ze sobą. Nie było w polskim parlamencie żadnego wniosku na rzecz wcześniejszego rozwiązania parlamentu. Wydaje się, że lepiej jest mieć władzę demokratyczną, która przestrzega terminów konstytucyjnych, niż władzę wykonawczą, która wykorzystuje dowolny pretekst, aby skrócić lub wydłużyć kadencję. Tak było na przykład w Polsce w przypadku moich poprzedników, którzy skrócili swoją kadencję. To oni zadecydowali, że nasza prezydencja wypada jednocześnie z wyborami, a nie ja. Naszą ambicją jest wesprzeć negocjacje z Ukrainą na rzecz stowarzyszenia i pogłębionego handlu. Byłem kilka miesięcy temu w Kijowie i bardzo precyzyjnie, jak sądzę, przekazałem moją intencję jako premiera rządu sprawującego przyszłą prezydencję, aby wykorzystać ten obecnie najlepszy z możliwych klimatów dla Ukrainy i Unii Europejskiej z myślą o umowie stowarzyszeniowej. Wymaga to od Ukrainy wielkiego wysiłku, ponieważ to ona, przystępując do umowy stowarzyszeniowej, musi respektować nasze wspólne zasady. Wydaje się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze. Zgadzam się, że jest to właśnie ten moment, kiedy szanując wszystkie reguły i nie dając nikomu ułatwień, powinniśmy w przypadku Ukrainy, ale także i innych państw, tę kolejną kropkę nad „i” postawić. Jestem przekonany, że w czasie 6 miesięcy postępy rozmaitych negocjacji będą zadowalające. Zrobię wszystko, żeby tak było. Wiem, że dla istotnej części tej Sali priorytetem i to stałym są kwestie ekologiczne, w tym przede wszystkim klimat. Ale spotykając się z Państwem w różnych miejscach, nigdy Państwa nie oszukiwałem. Mój czy polski punkt widzenia nie jest być może wystarczająco entuzjastyczny, żeby uzyskać pełną akceptację ze strony awangardy proklimatycznej czy proekologicznej. Chcę wszystkich zapewnić, że dokładnie rozumiem, na czym polega różnica między forsowaniem narodowego interesu w czasie różnych negocjacji w ramach Unii Europejskiej, a na czym polega prezydencja i będę z najlepszą wolą i przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi i moich osobistych umiejętności pracował w imieniu Europy, także jeżeli chodzi o przygotowanie do Durbanu. Jestem przekonany, że znajdziemy takie wyjście, które nie zaszkodzi Europie w jej ambicjach wzrostowych, rozwojowych i równocześnie będzie respektowało nasze dotychczasowe wzajemne zobowiązania i ustalenia."@sv22
lpv:unclassifiedMetadata
"Donald Tusk,"18,5,20,15,1,19,14,16,11,2,22,7,3,10,13,9,21,17,12,8
"Urzędujący Przewodniczący Rady"18,5,20,15,1,19,14,16,11,2,22,7,3,10,13,9,21,17,12,8
"de facto"18,5,20,15,1,19,14,16,11,2,22,7,3,10,13,9,21,17,12,8
lpv:videoURI

Named graphs describing this resource:

1http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Czech.ttl.gz
2http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Danish.ttl.gz
3http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Dutch.ttl.gz
4http://purl.org/linkedpolitics/rdf/English.ttl.gz
5http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Estonian.ttl.gz
6http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Events_and_structure.ttl.gz
7http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Finnish.ttl.gz
8http://purl.org/linkedpolitics/rdf/French.ttl.gz
9http://purl.org/linkedpolitics/rdf/German.ttl.gz
10http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Greek.ttl.gz
11http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Hungarian.ttl.gz
12http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Italian.ttl.gz
13http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Latvian.ttl.gz
14http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Lithuanian.ttl.gz
15http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Maltese.ttl.gz
16http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Polish.ttl.gz
17http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Portuguese.ttl.gz
18http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Romanian.ttl.gz
19http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Slovak.ttl.gz
20http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Slovenian.ttl.gz
21http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Spanish.ttl.gz
22http://purl.org/linkedpolitics/rdf/Swedish.ttl.gz

The resource appears as object in 2 triples

Context graph